My,
wszyscy Słowianie, a być może w szczególności Polacy, powinniśmy nabrać większego
poczucia własnej wartości oraz uświadomić sobie, kim naprawdę jesteśmy. A co najważniejsze
- w jak ogromnie szczytnym celu tutaj i teraz przebywamy. Zanim jednak do tego
dojdziemy, warto zdać sobie sprawę i z takiego faktu, iż nasze korzenie, nasze
pochodzenie sięga co najmniej dwustu tysięcy lat! Jesteśmy potomkami jednej z najwspanialszych
starożytnych cywilizacji, jaka długością swojego istnienia, a przede wszystkim
pięknym i niezwykle ważnym dorobkiem przewyższa wiele innych kultur oficjalnie
uznanych za te pierwsze i największe na Ziemi. Nie, wcale nie chodzi tutaj o
jakieś ukazywanie wyższości jednej nad drugą, lecz trzeba mieć świadomość
posiadania w swoich genach naprawdę wyjątkowego pochodzenia oraz warto pamiętać
o wielkim dorobku naszych praprzodków, co posiadali niezwykłą wiedzą, wiedzą
prawdziwego życia przekazaną bezpośrednio przez bogów przybyłych na tę Planetę,
jaka wtedy przewyższała tę powszechnie panującą. I tę wiedzę Prasłowianie przekazywali
innym w celu ich dalszego rozwijania się, w celu uzyskania przez innych rozwoju
duchowego i osiągnięcia lepszego życia. A to, iż najpierw Polanie, a następnie Prasłowianie
stworzyli prawdziwe mocarstwo na Ziemi - nazywane między innymi „Shambala” -
chyba nikomu nie trzeba przypominać.
.
Właśnie,
przez całe tysiąclecia byliśmy prawdziwym mocarstwem - nie bójmy się tego głośno
powiedzieć - mocarstwem wielkim, potężnym, bogatym, sprawiedliwym i wielce
przez Stwórcę Wszechmogącego błogosławionym. Nie było w nim władców ani
poddanych. Lud żył dostatnio i zgodnie z Boskimi Prawami. Należycie oddawał
cześć i właściwie wielbił swojego Ojca Niebieskiego. Słowianie wiedzieli co
oznaczała miłość bliźniego i tak jak jemu, to tak i Matce Naturze zawsze ją
okazywali i wiernie jej przestrzegali. Dzięki takiemu postępowaniu obfitości
wszelkiej nigdy im nie brakło, co przez bardzo długie wieki swój wyraz miało,
bo „Kraina mlekiem i miodem płynąca” na ich ziemię mówiono. Sprawiedliwy to był
lud i swych Bogów przychylność zyskał wielką.
A
orężem - kiedy zaszła taka potrzeba, by swoich plemion i ziem bronić przed
najeźdźcami - z wyjątkową sprawnością posługiwać też się potrafił, a wielkie
męstwo i odwagę przy tej sposobności okazywać się nie powstrzymywał. Z tegoż to
powodu waleczność jego wielce znaną w świecie była i powszechną bojaźń wtedy budziła.
Dla tej właśnie przyczyny, strachem ogarnięte sąsiednie ludy, bardzo rzadko
napadać na Szambalę się porywały. Również Rzymianie poważanie mając dla Słowian
ogromne, a strachem przed nimi swe serca przepełnione, nigdy żadną wojną ich
spokoju zakłócić się nie odważyli.
Taka
sama sława oręża Rzeczypospolitej w późniejszych wiekach, wcale nie stawała się
mniejszą, gdyż cały czas budziła strach i szacunek wszystkich tych licznych
wrogów, co napadać na nią się porywali, a nas wolności pozbawiać zamierzali.
Dlatego też zawsze starali się zdobyć przewagę liczebną i łączyli się z innymi królestwami,
żeby w ich mylnym mniemaniu odnieść nad nami zwycięstwo. Częstokroć wielce tego
później żałowali i za każdym razem mocno się zastanawiali, czy na Słowian znowu
ruszyć, gdy inne wojny przeciw nam planowali. A poczet naszych wielkich królów,
wśród nich także wspaniałej królowej, jak również wielu tak sławnych hetmanów -
jakim dobro ojczyzny i wszystkich jej mieszkańców w sercu poczesne miejsce
zawsze zajmowało - jest bardzo okazały.
Historyczne
wielkie zwycięstwa Słowian, szerokim echem wśród rycerstwa Europy przy każdej sposobności
głośno rozbrzmiewały. A wiele było i takich viktoryji, co ich przeciwników
zgoła ośmieszały i ponury cień na ich honorze na długie lata kładły, ponieważ odniesione
nad znacznie przeważającymi siłami wroga przez Rzeczypospolitą były. Zdarzały
się również i takie przypadki, że najemni żołdacy walczyć przeciw polskim
chorągwiom odmawiali i w swoich umowach sobie zastrzegali, że w otwartym polu za
żadne pieniądze odporu im stawiać więcej już nie będą.
I
tak jak rzemiosło żołnierskie żadnych tajemnic przed Słowianami już nie miało,
to tak samo i w każdej innej materii córki i synowie Rzeczypospolitej
uzyskiwali bardzo znaczące osiągnięcia, co zawsze - nie tylko swemu narodowi -
owocnie służyły i to na przestrzeni długich stuleci były częstokroć odnotowane,
a wielu dziedzin dotyczyły.
Ich
lista jest bardzo długa i obejmuje medyków, astronomów, matematyków, myślicieli,
profesorów, filozofów, malarzy, muzyków, kompozytorów, śpiewaczki i śpiewaków, pisarzy,
poetów, aktorki i aktorów, wynalazców, naukowców, konstruktorów, inżynierów, lotników,
sportowców, podróżników, odkrywców, mężów stanu, wiernych ojców narodu,
dowódców i strategów, prawdziwych duchowych przywódców, jak również niezliczoną
rzeszę polskich patriotek i patriotów, jaka swej ojczyźnie i wzniosłym
wartościom najwyższej wierności zawsze dochować były i byli w stanie, a w
obronie wiary bez najmniejszego wahania zawsze stawać potrafili.
Naprawdę
mamy się kim szczycić i czym szczycić. Jednak nigdy nie zapominajmy, że to
Świat Duchowy raczy wszystko sprawiać, a my jesteśmy jedynie pokornymi ich
sługami i narzędziami, jakie właściwie swoje przeznaczenie spełniają. To tylko
tyle i aż tyle, gdyż i to zwykłe narzędzie, aby mogło przez Istoty Duchowe być
użyte, musi wcześniej odpowiednio być przygotowane i w ogniu wszelakich prób dobrze
być wypróbowane. A kiedy przyjdzie właściwa pora posłużenia się nimi, to wtedy
są niezawodne, wytrzymałe i szlachetne, co nigdy nie odmawiają posłuszeństwa,
jak najlepsza stal i ten cenny kruszec najwyższej próby, co żadnej skazy w nim
nie masz.
Również
i teraz nie brakuje wielu potomnych tamtych wzniosłych pokoleń, co przed tysiącami
lat godnie i z honorem, dumnie i w poczuciu własnej wyjątkowej wartości pielęgnowały
i dalej następnym duszom wcielonym kulturę, wiedzę Słowian z najwyższą czcią
przekazywały i jej uczyły. A jak w naszym przypadku tak się dzieje, to tak samo
ma to miejsce i w każdej innej wysoko rozwiniętej cywilizacji tej Ziemi, bo
każda z nich jednakowo przez bogów została utworzona. I właśnie dlatego tym
samym dziedzictwem każda z nich szczycić nigdy się nie przestaje, co zawsze do
dumy i przekonania o własnej wartości jak najbardziej słuszny powód daje.
Na
tym nie koniec, ponieważ to nie jest jedyne tak ważne dziedzictwo, jakie
wszyscy posiadamy. Dużo ważniejszym jest bez wątpienia to duchowe, pochodzące
ze Źródła Życia, gdyż w swoim pierwotnym kształcie, w swej pierwotnej postaci jesteśmy
Cząstką Energii Doskonałej. Możemy więc o sobie mówić, że bogami jesteśmy, bo z
Najwyższego - Boskiego Poziomu - wszyscy pochodzimy. I to wszyscy bez wyjątku,
tylko niestety - wielu z nas o tym zapomniało, albo jeszcze o tym nie. A
wszyscy jesteśmy z gruntu serca dobrzy, wszyscy mamy zaszczepiony ten blask
Boskiej Energii oraz samą Energię, jakiej cząstkę w swoich sercach zawsze
posiadamy. I jest to cząstka samego Stwórcy Niebieskiego. W naszym sercu Go
zawsze znajdziemy i nasze serce do Niego z całą pewnością nas doprowadzi.
A
jeśli inne istoty ludzkie nie zwracają na to żadnej uwagi, a swoimi niegodnymi
czynami Boskiej Cząstki się wyrzekły, to ich udziałem więcej już nie będzie
wszystko to, co w niedalekiej przyszłości niechybnie wydarzyć się musi i w czym
ci, co pozostali, co do końca wytrwali, swój niezawodny udział mieć już będą.
Przeznaczeni
do wielkich rzeczy wszyscy tutaj jesteśmy. Dla wszystkich nas bramy wiodące do
pełnienia odpowiedzialnej roli są szeroko otwarte. Świat Duchowy potrzebuje wielu
rąk do zasiewania ziarna Prawdy i Wiedzy, gdyż tych odpowiednich rąk wciąż jest
niezmiernie mało. Tylko trzeba pamiętać o takim zasadniczym warunku, jaki Świat
Duchowy przestrzega bardzo rygorystycznie a wiele razy powtarza to Duch Święty
- „Nie liczy się ilość lecz jakość”. Niech więc nikt nie myśli i niech nikomu
się nie zdaje, że Świat Duchowy będzie przymykał oczy na nasze niedomagania,
niedoskonałości i będzie tolerował większe czy mniejsze nasze uchybienia.
Nic
z tego. Możemy o tym zapomnieć i darować sobie płonne nadzieje, że jednak tak
nie będzie. Nie ma żadnej taryfy ulgowej. Ze Światem Duchowym, z Istotami
Duchowymi nie ma żadnego targowania ani naciągania. Jest tylko „tak” lub „nie”.
Jest tylko istota ludzka, jaka może rozpocząć współpracę ze Światem Ducha, lub
do takiej dopuszczoną nigdy być nie może. Koniec kropka. I niech nikomu się nie
zdaje, że może narzucać swoje warunki jakiejkolwiek Istocie Duchowej. Nic z
tych rzeczy. I gdyby, co naprawdę szczerze odradzamy, gdyby ktoś chciał się o
tym przekonać i w swoim wielkim, wręcz niemądrym braku roztropności chciał się
o tym przekonać, to z miejsca dostanie taką nauczkę, po jakiej już na wszystkie
reinkarnacje dobrze sobie zapamięta, żeby więcej tego nie robić.
…I
tutaj się zawahałem, ponieważ nie wiem, czy przyznać się do czegoś, co tak
mocno odczułem na własnej skórze. A niech tam, przyznam się, bo Prawdy nie
można skrywać. A jeśli ten przypadek posłuży jako dobry przykład, żeby tak nie
postępować, to warto przyznać się do własnych błędów.
Jakiś
czas temu, moja żona wraz ze mną zajmowała się tłumaczeniem sesji przekazów telepatycznych.
Byliśmy dumni i jesteśmy nadal, ze współpracy ze Światem Ducha. Aż któregoś
pięknego i spokojnego dnia, buntując się wymaganiami wobec mojej skromnej
osoby, by zaniechała ona pewnego niewłaściwego postępowania, zacząłem wbijać
się w pychę. Z nutą bezczelnego ego pomyślałem sobie bardzo zarozumiale, że
nawet jak nie będę chciał się poprawić i zmienić swojego nagannego zachowania,
to i tak Istoty Duchowe nie mają innego wyjścia, jak tylko zgodzić się na ten
mój świadomy brak chęci poprawy, ponieważ oprócz nas nie ma nikogo innego, kto
takimi tłumaczeniami zechciałby się zająć.
No
i długo nie musiałem czekać na porządną lekcję pokory. Gdy moja żona tłumaczyła
następną sesję, nadeszła burza. Było popołudnie i mieliśmy jeszcze sporo pracy do
wykonania. Wyładowania atmosferyczne były coraz głośniejsze, co wyraźnie świadczyło
o ciągłym zbliżaniu się nawałnicy. Pioruny biły coraz częściej i coraz
głośniej. Moja małżonka, słusznie zaniepokojona tym co dzieje się na zewnątrz,
przezornie zapytała, czy ma wyłączyć komputer. A ja, w beztroskiej i naiwnej pewności,
że przecież nic złego nie może się stać, z miejsca się temu sprzeciwiłem, a po
chwili bardzo tego pożałowałem
Wskutek
jakiejś awarii przez bardzo krótką chwilę zabrakło prądu. I stało się to akurat
wtedy, gdy żona zapisywała zmiany w dokumencie tekstowym z tłumaczoną sesją,
jakie oczywiście nie zostały zachowane. Komputer przestał funkcjonować. Już nie
pamiętam, czy się wyłączył czy też uruchomił ponownie. W każdym razie, gdy moja
żona ponowiła próbę, by znów zapisać zmiany w tym samym dokumencie, to jeszcze
raz wystąpiła przerwa w dopływie prądu. I to akurat w chwili dokonywania tych zmian.
A jak się później okazało, to straciliśmy dostęp do wszystkich plików
znajdujących się na dysku twardym tego urządzenia.
Nie
pozostało nam nic innego, jak pogodzić się z takim obrotem sprawy. Przez długie
dni w ogóle nie mogliśmy korzystać z komputera. I tak oto nawarzyłem sobie piwa
i przysporzyłem nam dodatkowych wydatków, jakie dla ograniczonego budżetu
domowego, były znacznym obciążeniem i bolesnym kosztem.
Na
pocieszenie możemy też napisać o szczęśliwym zakończeniu tej niepotrzebnej
nauczki, jaką sam ściągnąłem na swoją głowę. W myśl słów Biblii, że „Pan Bóg
leczy rany, zanim cios zadaje”, otrzymaliśmy nieoczekiwany zastrzyk gotówki, co
prawda niewielki, ale jednak zawsze były to dodatkowe, choć skromne pieniążki.
Udało się więc przeznaczyć ich część na naprawę uszkodzeń, odzyskanie
niektórych dokumentów, jak również na dokupienie niektórych podzespołów, by
nieco usprawnić wysłużony komputerek. I pomimo szczęśliwego zakończenia tej
historii, to od razu zostałem wyleczony z takiego bardzo nierozważnego
wystawiania na próbę Istot Duchowych. Solennie sobie wtedy obiecałem, że nie
będę się już wzbraniał przed usuwaniem własnych wad, że będę się stale
poprawiał i robił to, co do mnie należy. A przede wszystkim postanowiłem sobie,
że już nie będę taki głupi i nie będę z nikim zadzierał, a zwłaszcza z Istotami
Duchowymi. I jak do tej pory, dzięki ich pomocy, tego postanowienia udaje się
dotrzymać.
W
sumie, to nie ma się czym chwalić, ale niech to będzie potwierdzeniem, że taka
współpraca, współpraca ze Światem Ducha zobowiązuje i wymaga odpowiedzialnych
osób. Nie ma tutaj miejsca na przekomarzanie i droczenie się jak małe dzieci.
Jesteśmy zobowiązane i zobowiązani do właściwego postępowania, poprawiania
swoich błędów, stawania się lepszymi i poszanowania swoich współmałżonków,
swoich dzieci i siebie samych. Jesteśmy zbyt cennymi, żeby z własnej woli
zaprzepaścić ten wspaniały dar swego bardzo wysokiego duchowego urodzenia.
A
rzeczą najważniejszą nie jest tutaj wcale kto, w jakim stopniu, albo bardziej
od innych taką boskością mógłby się szczycić. Cała sprawa polega na czymś
bardziej znaczącym i ważnym - na przekazywaniu słów, nauk Duchowego Opiekuna
Ziemi ENKI, a zwłaszcza na zgodnym z nimi postępowaniu. To jest najważniejsze -
zastosować w praktyce skierowaną do nas tę wyjątkową wiedzę. I to wszystko.
I
nie ma się co gniewać na Istoty Duchowe Światłości, ponieważ gdy do nich nie
należymy, na nie się gniewamy i z nimi jesteśmy skłócone i skłóceni, to wtedy
wpadamy we własną pułapkę i wyświadczamy przysługę niskim energiom, jakim
zaczynamy służyć. A wtedy jest podwójna strata. Istoty Wzniosłe tracą jedną
duszyczkę, a my wyświadczamy sobie lwią przysługę. Nie, nie chodzi nam o to, co
w tym miejscu sfałszowana Biblia nam mówi, że jak oddajemy się grzechowi, to
zaraz jakiś brzydki lew nas pożre. Nie, nic z tych rzeczy, bo chodzi tutaj o
znaczenie, ale to o znacznie poważniejsze następstwa takiego postępowania - chodzi
o drugą śmierć, śmierć straszną, bo śmierć duszy… Tak, niestety, dusza może
przestać istnieć na zawsze…
To
jest przerażające, lecz bardziej nie będziemy rozwijać tego tematu. Każda
zainteresowana osoba może w łatwy sposób dowiedzieć się więcej czytając sesje.
A wracając do przyjemniejszego tematu, że wszyscy jesteśmy bogami, to ziemskie
tego początki były jeszcze na długo przed Atlantydą. Około 450 tysięcy lat temu
przybyła pierwsza grupa naukowców z Nibiru, aby zacząć trudną i długą pracę
naszego doskonalenia, przeznaczeniem którego było doprowadzenie rasy ludzkiej
na Ziemi do takiego samego poziomu rozwoju, na jakim są właśnie nasi bogowie,
nasi twórcy i krewni. Ich zamiarem było uczynienie nas podobnymi do nich i to
pod każdym względem, również tym duchowym.
Dlatego
następnym etapem było zakładanie i rozwijanie poszczególnych kultur na całej
Ziemi, aby ludzkość uczyła się właściwego sposobu życia i stale poziom tego
życia podwyższała. W związku z tym na Atlantydę stale przybywali następni
mędrcy - liczni bogowie, ponieważ było to lądowisko dla Gwiezdnych Przybyszów,
którzy akurat tam utworzyli najbardziej rozwiniętą cywilizację, jaka następnie dawała
początek innym cywilizacjom, pojawiającym się w różnych częściach Ziemi.
Nasi
bogowie często więc podróżowali po całej Planecie, odwiedzając nowo powstające
kultury, aby przekazać im całą wiedzę potrzebną do nadania im właściwego
kierunku i czuwać nad ich postępami. Ku ich zadowoleniu, wszystko ładnie się
układało. Ludzkie cywilizacje dobrze się rozwijały i cała praca przebiegała
zgodnie z planem. Niestety, ale tylko do czasu. Do czasu, gdy doszło do
ewakuacji innej rasy z Planety Maldek, jaka w naszym Układzie Słonecznym
znajdowała się pomiędzy Marsem i Jowiszem.
Okazało
się, że ci, co z niej przybyli, nie byli już tacy posłuszni Najwyższej Energii.
Po swojemu zaczęli wszystko zmieniać, czego przykre skutki odczuwamy po dziś
dzień. Wprowadzili zamęt i niezgodę pomiędzy nami, chcąc całkowicie nad nami
zapanować i nas zdominować. Żeby to osiągnąć nie przebierali w środkach i
posługiwali się wszelkimi oszukańczymi sposobami. A jedną z nich było
utworzenie nieprawdziwej i kłamliwej religii, by za jej pomocą nas skłócić i
sobie przeciwstawić. Dlatego to jest taka jej różnorodność i mamy tyle jej
najróżniejszych odmian w postaci wielu Kościołów oraz wyznań. A ci z Maldeka,
to są właśnie tymi Islamistami, co tak tłumnie ruszyli w ostatnim czasie na
Europę, żeby i do niej zanieść wszelki niepokój, zamęt, zniszczenie i wojnę.
Tak
więc wszystko na Ziemi zmierzało w dobrym kierunku. Bogowie swoim potomnym
przekazali całą wzniosłą wiedzę, by kiedyś równi bogom sami się stali, a tę
Planetę do doskonałości doprowadzić zdołali i Raj na niej uczynić na zawsze
byli w stanie. Jednak niestety, to by było zbyt piękne, żeby tak w spokoju nas
zostawić i pozwolić na szczęśliwe i dostatnie życie. Moce przeciwstawne Mocom z
Wysokości postanowiły temu przeszkodzić i uczynić wszystko, aby do tego nie
dopuścić. Nasi bogowie, nie mając innego wyjścia, opuścili Ziemię by wojen nie
toczyć, jak również dlatego, żeby nie niszczyć tej Planety, a zwłaszcza życia
na niej już rozwiniętego. Ustąpili i odeszli na czas bardzo długi. Z goryczą
smutku w swoich sercach pozostawili swe umiłowane dzieci, którym przez
tysiąclecia zawsze z pomocą, opieką i wiedzą niestrudzenie przychodzili.
Ich
miejsce zaś inni bogowie natychmiast zajęli - bogowie, jakim ani to miano, ani
tym bardziej to miejsce należnym nigdy nie było i być nie powinno. Pomimo tego,
sam Stwórca Wszechmogący zdecydował, że do z góry określonego czasu oni władzę
mieć będą na Ziemi, a wszystkim ludziom dana będzie wolna wola i nieograniczone
prawo decydowania o sobie. Ludzkość Planetą zarządzać też będzie według swojego
uznania.
Bogowie
spod ciemnej gwiazdy spodziewać się lepszej okazji dla siebie nie mogli. Natychmiast
przystąpili do niszczenia tego wszystkiego, co ich poprzednicy z takim wysiłkiem
i mozołem wznieść na przestrzenie setek tysięcy lat byli w stanie. W tym celu,
bogowie nieposłuszni Najwyższej Instancji, postanowili posłużyć się jakimiś innymi
kulturami, ludami tej Ziemi (i nie tylko tej Ziemi), aby przeprowadzić swój
plan zniszczenia i wszystkich oddzielić od Jedynego Źródła Życia.
W
wyniku tego na świecie powstał ogólny zamęt. Przyszli jacyś nie wiadomo skąd,
utworzyli sobie jakąś „kulturę zachodnią” - sztuczną, nieprawdziwą, płytką, bez
korzeni, zaborczą, wszczynającą niepokoje i wojny, co potem wszystkim nakazała się
naśladować, ponieważ ma dużo pieniędzy oraz inne bogactwa, a zwłaszcza władzę.
A inni nie słuchając głosu rozsądku, a także za nic mając liczne przestrogi i
ostrzeżenia, ślepo za nią poszli i bezmyślnie się jej podporządkowali. A co
dalej z tego wyniknęło, to już chyba nie trzeba tłumaczyć. Dość wspomnieć, że
plany wprowadzenia nowego porządku świata nie są jakimś wymysłem, lecz konkretnym
dążeniem z każdym dniem coraz bardziej się urzeczywistniającym.
Tak,
jest się czego bać, bo wszystkim nam, wszystkim ludziom temu się sprzeciwiających,
może się wydawać, że jest już za późno, aby zmienić ten bieg wydarzeń.
Właściwie tak, sami już nie jesteśmy w stanie nic uczynić. Nie oznacza to
wszakże z góry przegranej ani tego, że mamy się tak po prostu poddać i biernie
się przyglądać dalszemu rozwojowi niekorzystnych dla nas wydarzeń. Przecież sam
Stwórca, Wszechmogący, zachęca nas do modlitwy - modlitwy sercem, uczuciami,
modlitwy pełnej wdzięczności za to, co do tej pory od naszego Umiłowanego Ojca
Niebieskiego już otrzymaliśmy. Za to, że jeszcze jest w miarę spokojnie, że nie
doszło do wybuchu Trzeciej Wojny Światowej z użyciem bomb atomowych, że Matka
Natura i Matka Ziemia powstrzymują żywioły, aby rozszalałe nie dokonały przerażających
zniszczeń i ogromnego spustoszenia. A życie, chociaż jest jakie jest, bo zawsze
mogło by być o niebo lepsze, to jednak toczy się dalej i to w miarę spokojnie.
Oby gorzej nie było.
Tak,
ale wszystko do czasu, ponieważ Pan Bóg zdecydował, że zaprowadzi tutaj
porządek, ostateczny porządek. I nie stanie się to jakimiś naszym wątłym i nic nie
znaczącym staraniem czy ludzkimi śmiesznymi wysiłkami. Nastąpi Boska
interwencja oraz ingerencja Istot Duchowych w wydarzenia rozgrywające się na
Ziemi. Jak nas zapewnia Duch Święty, cierpliwość Pana Boga, co do tej Planety i
tego, co jej mieszkańcy wyprawiają, już się wyczerpała. On dłużej nie będzie
już czekać na opamiętanie ludzi. Zasłużyli sobie na porządną lekcję
posłuszeństwa wobec Świata Ducha i taką wkrótce otrzymają. A wtedy, gdy to nastąpi,
gdy w wyniku tego wszystkiego, co spadnie na ludzi jak grom z jasnego nieba,
będą śmiertelnie przerażeni (jak dalej uprzedza Duch Święty). Dlatego to trzeba
będzie wszystkim pomagać (tym, co pozostaną żywi), tłumaczyć i starać się ich
wyprowadzić z tego potężnego wstrząsu, jaki ich porazi. Nie będą mogli uwierzyć
własnym oczom w to, co się dzieje. Może być i tak, że ludzie będą odchodzić od
zmysłów.
Nie
wygląda to zbyt ciekawie, ale zostaliśmy przynajmniej w porę ostrzeżeni. Już od
pamiętnego roku 2012-go, kiedy to nie brakowało różnego typu alarmujących
wieści, mieliśmy wyśmienitą okazję do zapoznania się przynajmniej z
najważniejszymi spośród nich. I z całą pewnością tą najbardziej optymistyczną
dla nas nowiną jest ta, mówiąca o ratunku dla nas wszystkich, o istniejącym energetycznym
zabezpieczeniu dla całej Ziemi i wszystkich jej mieszkańców, nie tylko ludzi,
ale i zwierząt, i roślin. No, ale kto by się teraz tym przejmował, skoro „nic
się nie stało” a Majowie się pomylili, błędnie określając datę „końca świata”.
Tak,
my ludzie zawsze wszystko wiemy najlepiej, tylko że zapominamy o jednej
zasadniczej a niezwykle ważnej sprawie. Świat Duchowy może poddawać nas każdej,
dosłownie każdej próbie. A to, co może się wydawać pomyłką, przesunięciem w
czasie z powodu, na przykład, że bardzo trudno jest wyliczyć na przestrzeni
wielu tysięcy lat dokładną datę wydarzeń, jakie mają nastąpić, być może jest
właśnie taką próbą, na jaką wystawiają nas Istoty Duchowe.
Niejako
na dowód tego, co powyżej zostało napisane - Majowie z niezwykłą wręcz dokładnością
przewidzieli wszystkie astronomiczne zdarzenia, włącznie z pamiętnym częściowym
zaćmieniem Słońca bodaj na wiosnę owego 2012-go roku. A wobec tego jak to
możliwe, że jeszcze na kilka miesięcy przed końcem owego roku, Majowie
potwierdzili swoją niebywałą dokładność, a potem nagle tak bardzo się pomylili?
A może raczej dostali taki przekaz, otrzymali takie wskazania od Świata Ducha,
od Wyższego Wymiaru, żeby celowo podać mylną datę wydarzeń, żeby świat cały wystawić
na próbę, żeby się przekonać, kto do końca zachowa wiarę, a także po to, żeby
ludzie po prostu spokornieli i raczyli zgiąć swój tak sztywny kark
zarozumiałości, wymądrzania się, chełpienia się pozjadaniem wszystkich rozumów
i lekceważenia Świata Ducha.
„Czy
kiedy Syn Człowieczy powróci na Ziemię, to czy znajdzie jeszcze wiarę?” Właśnie,
czy jest jeszcze w nas wiara - nie taka wiara, czy Pan Bóg w ogóle istnieje -
(chociaż w głównej mierze to tylko do tego ona się sprowadza i niestety, jest
coraz słabszą) lecz wiara w Jego nieomylność, wiara w Jego ingerencję w nasze
życie i w ten świat, wiara w Jego Wszechmoc, a zwłaszcza wiara w każde Jego
Słowo do nas skierowane. I jak skierowane przed tysiącami lat, to tak samo i w
dniach dzisiejszych, dniach końca Starego Systemu i rozpoczęcia Nowego Systemu,
Nowego Życia. I właściwie wszystkie starożytne Cywilizacje zapowiadały te
wydarzenia w swoich przesłaniach dla współczesnego człowieka. Majowie zaś Nowy
System nazwali - Złotą Erą, ponieważ taka nas czeka i takie Zycie jest dla nas
przeznaczone.
Możemy
być zatem spokojne i spokojni - Świat Ducha, Świat Doskonały i Najwyższego Poziomu
nigdy się nie myli. Zawsze ma rację i ma swoje powody takiego, a nie innego
postępowania. Lepiej zachować milczenie i nic nie mówić, lepiej pokornie
przyjąć do wiadomości te przesłania i duchowo się przygotować, a także lepiej
wierzyć Światu Duchowemu i wiedzieć odpowiednio wcześniej, co nas czeka i czego
nie da się uniknąć, bo to musi się wydarzyć! (Pan Bóg też jest Duchem, więc i
On w Świecie Ducha się znajduje i do niego należy).
Tylko
niestety, wszystko wskazuje na to, że ogromna i przytłaczająca większość
ludzkiej populacji nic w ogóle nie wie, wcale się nie połapała o co w tym
wszystkim chodzi, a przede wszystkim co nas wkrótce czeka. Jest pogrążona w tak
głębokim i błogim śnie, że nie ma się co dziwić, że jej nagłe wyrwanie z tej beztroskiej
nieświadomości i umysłowego letargu będzie niezwykle bolesne i wstrząsające. A
kiedy to się stanie, no to dopiero będzie się działo. i wtedy właśnie będzie
potrzebna pomoc innych, między innymi nasza - Słowiańskich Serc.
Słowiańskie
Serca - takie o nas pochlebne zdanie wypowiedział Duch Święty w swoim Orędziu
na ten 20116-ty rok. To właśnie my, Słowianie, wielokrotnie udowodniliśmy jak
wspaniale potrafimy się jednoczyć, pomagać innym z narażeniem własnego życia,
nieść tę pomoc bez zwracania uwagi na wszelkie przeciwności losu i największe
niebezpieczeństwa, a otuchę wciąż na nowo wlewać w liczne serca innych. Tak,
jesteśmy narodem wielkich możliwości i narodem silnym, wytrwałym, a także
dumnym. Nie tylko z powodu przeszłych rzeczy, ale i tych obecnych, jak również
przyszłych dokonań dla innych w służeniu Światu Duchowemu. Czy może być coś
piękniejszego, niż taka współpraca z Najwyższym Wymiarem?
(Więcej o Słowiańskich Sercach, a także o
pokonaniu przez nas największego wroga w sesji przekazu telepatycznego numer
240, ze strony internetowej Pani Lucyny Łobos).
I
jak kiedyś byliśmy w stanie tak skutecznie działać, więc i na przyszłość bardzo
dobrze to nam wróży, iż staniemy na wysokości zadania - zwłaszcza tego
duchowego - i nie przyniesiemy wstydu Istotom Duchowym, a w szczególności
naszemu Umiłowanemu Opiekunowi Ziemi ENKI. Nie sami wszakże, lecz z ich
niezastąpioną pomocą sprawimy wiele dobrego, z czego będą jeszcze z nas dumni,
a co dla wielu ludzi będzie z ogromną korzyścią, ponieważ o to właśnie tutaj
chodzi, by czynić dobro i innym dawać to, co najlepszego mamy, a co sami od
innych otrzymać również byśmy chcieli.
I
nic nie szkodzi, że obecnie przy różnych okazjach doświadczamy wielu przejawów
lekceważenia, upokorzeń, okazywania nam braku szacunku, czy też wyśmiewania się
z nas i kierowania pod naszym adresem niesprawiedliwych pomówień. Nie brakuje
też filmów o takiej wymowie - kpiących sobie z nas, Polaków. Nic nie szkodzi. Jeszcze
ci wszyscy, co sobie z nas dworują i tak sobie z nas drwią, bardzo będą nas przepraszać
i prosić o pomoc. Historia lubi się powtarzać, więc niech lepiej uważają, żeby
znowu nie trzeba było przychodzić im na pomoc z jakąś odsieczą wiedeńską.
Chociaż tym razem można odnieść wrażenie, że przydała by im się porządna
nauczka, choćby za brak należnego podziękowania nam za tamtą pomoc i nie
wywiązania się z wszystkich zobowiązań wobec nas.
A
nie był to odosobniony przypadek, ponieważ w czasach późniejszych wiele razy doświadczaliśmy
niedotrzymania sojuszniczych paktów. Ale nic nie szkodzi. Wtedy nie pierwszy i
nie ostatni raz nasz naród wyjątkowo dużo wycierpiał, wyjątkowo przez innych
był tłamszony i ciemiężony. A kiedy wydawało się, że inne mocarstwa dopięły swego
i zdały się wymazać Rzeczypospolitą z mapy świata, to jakimś niewytłumaczalnym
i wyjątkowym cudem zawsze podnosiliśmy się kolan i prostowaliśmy swoje plecy,
jakie do samej ziemi przyciskali nam nasi ciemiężyciele. Zawsze dumnie podnosiliśmy
głowy i niezłomnie walczyliśmy o swoją wolność i samowładność. Któż inny
podołałby tak wielu trudom i nie poddał się pomimo tak potwornych prześladowań?
Dobrze,
zgadza się, ale żeby nie popadać w taki samo zachwyt, to trzeba bardzo wyraźnie
zaznaczyć, a także mocno podkreślić jedną zasadniczą i pierwszorzędną sprawę.
Nic, dosłownie nic by z nas nie było, ani nawet jednego śladu swojej bytności
byśmy po sobie nie pozostawili, gdyby nie nasz Ojciec Wszechmogący, Który
zawsze z pomocą nam przychodził. To tylko i wyłącznie Światu Duchowemu zawdzięczamy
swoje istnienie - w tamtych czasach jak i obecnie, bo teoretycznie jesteśmy
państwem niepodległym, ale tylko teoretycznie. W praktyce zaś tę
„niepodległość” dawno temu już utraciliśmy wskutek uzależnień gospodarczych, finansowych,
a także (zwłaszcza) politycznych. To prawda, ale mimo wszystko to wciąż
jesteśmy, istniejemy i zachowujemy swoją Słowiańską tożsamość.
I
przyjdą lepsze dla nas dni, przyjdą lepsze czasy nie tylko dla nas, ale i dla
innych Słowian, i dla innych naszych pobratymców, z jakimi najprawdopodobniej
będziemy ustanawiać potężne sojusze i nadawać kierunek potrzebnych i właściwych
zmian. Tak, to nam Słowianom przypadło w udziale nieść to światło wiedzy i
poznania. To nam przypadło w udziale dać ten początek Nowemu Czasowi i nikt już
nam tego nie odbierze. A nie oznacza to oczywiście, że z tego powodu mamy
wynosić się ponad innymi. Nic z tego. Od nikogo nie jesteśmy w niczym lepsi. A skoro
to nam, Istoty Duchowe przyzwoliły pełnić tę rolę dawania przykładu innym
narodom, to nie pozostaje nam nic innego, jak właściwie i godnie z tego
przywileju i zaszczytnego obowiązku się wywiązać. Mamy więc posłannictwo do wykonania.
A nie naszą jest to zasługą. Tak postanowił Świat Ducha, który w nas pokłada
zaufanie i z nami wiąże swe nadzieje. A zatem, nie pozostaje nam nic innego jak
tego zaufania nie zawieść. Tylko tyle i aż tyle.