Swego czasu, a był to rok zero dwanaście (012), napięcie wyczekiwania czegoś wielkiego i niespotykanego, bo wręcz na skalę kosmiczną sięgnęła zenitu. Niemal wszyscy spodziewaliśmy się, może nie zaraz końca świata, ale przynajmniej rozsypania się tego zakłamanego systemu, jak przysłowiowego domku z kart. I jakież było wielkie rozczarowanie tłumów, kiedy nie nastąpiły żadne wielkie katastrofy, nie było ogólnoświatowego przerażenia, ani choćby trzech dni ciemności czy samego promienia synchronizującego, wystrzelonego z samego środka naszej Galaktyki. Nasz świat wydawał się być niewzruszonym na najsłynniejszą ze wszystkich przepowiedni, tej pochodzącej z kultury Majów. Pomijając już fakt podobnych zapowiedzi, istniejących wśród rodowitych mieszkańców Ameryki Północnej oraz pozostawionych przez Starożytnych Sumerów, Starożytnych Słowian, czy samych dawnych Egipcjan.