Od
sesji numer 276 wprowadzona został opłata za ich czytanie, czyli od wczoraj, od
dnia 26-go kwietnia. Nie trzeba było długo czekać, żeby pojawiły się głosy
pełne oburzenia, sprzeciwu i braku zrozumienia. A jeden z listów w tej sprawie
jest następujący.
„Witam. Jestem
bardzo, ale to bardzo zawiedziona. Jak można pobierać pieniądze za dostęp do
strony??? Czym się różnicie od KK, który za swoje usługi zawsze każe sobie
płacić? Czy Wy wiecie, że w Polsce 20 dolarów to jest 76 złotych? To jest dużo.
Ja za Internet i telefon płacę mniej. Czytam te sesje dla ukojenia w tym
ciężkim życiu, a tu taki cios. Brak mi słów. Pozdrawiam.” (W podpisie imię).
Z
racji tej, że jest mi dane przynależeć do Misji Faraon i jako prezes Fundacji
Tzec Moan w Meksyku postanowiłem natychmiast odpowiedzieć na ten list. A oprócz
tego chociaż skromny, to też mam swój udział w prowadzeniu strony internetowej
Misji. A zatem poniżej odpowiedź.
.
Płacimy
im 100 pesos, a dzięki mniejszym kosztom mamy co jeść każdego dnia. I nie narzekamy,
jeśli na okrągło jest to fasola i tortille - placki kukurydziane; tutaj
pożywienie dla najbiedniejszych. A fasolę gotujemy na ognisku, bo też nie
zawsze nas stać na zakup gazu do gotowania na kuchence gazowej.
Nie
mamy własnego kąta - mieszkamy w domku krewnego mojej żony, zalegając mu z
zapłatą za wynajem już od kilku lat. Tym bardziej nie mamy własnego pojazdu, a
w upale prawie pięćdziesięciostopniowym chodzimy pieszo do sklepu po zakupy. I
nie możemy zbyt dużo nakupować za jednym razem, bo po prostu nie starcza nam
pieniędzy, więc nawet co drugi dzień mamy takie spacerki, więc niech mi nikt
nie ośmiela się mówić, że nie można zaoszczędzić trochę grosza i przeznaczyć na
to co najważniejsze.
A
za prowadzenie Fundacji Tzec Moan w Meksyku nikt nam nie płaci ani grosza i ani
grosza nie mamy za przepisywanie sesji, jak również za ich umieszczanie na
stronie Misji Faraon. A jak byliśmy już w skrajnym położeniu, to jedynymi,
którzy nam pomogli, to była Barbara z jej mężem oraz ludzie z Fundacji w
Chicago.
Od
dwóch lat książka, którą dane mi było napisać jest w sprzedaży na Amazon. Ani
jednego grosza nie zyskaliśmy z jej sprzedaży. Mojej małżonce również dane było
napisać książkę, później i mnie następną. I niestety, też nie mamy z tego
tytułu żadnych przychodów. Od ponad roku prowadzę Cyfrazę (bloga) i nie
dostałem ani jednej darowizny. Nikt, dosłownie nikt nie okazał najmniejszej
uwagi w tej kwestii.
Następna
sprawa - jesteśmy jak KK? (KRK) Nie sądzę, jest jedna zasadnicza różnica. KK w
przeciwieństwie do nas jest sektą i to jedną z najgorszych na tym świecie. Pisze
Pani, że tak jak oni pobieramy pieniądze. A ZA TE WSZYSTKIE LATA, KIEDY SESJE
BYŁY ZA DARMO – ILE PIENIĘDZY KAZALIŚMY SOBIE PŁACIĆ??? Nikt nie wziął ani na
oczy nie widział żadnego grosza, zapłaconego z tego tytułu a tym bardziej
medium, pani Lucyna.
Dopiero
teraz Duchowy Opiekun Ziemi EA postanowił to zmienić, żeby jej ulżyć i pomóc w
jej skromnym życiu, bo ludzie jakoś nie kwapili się z tym swoim wsparciem i
jakoś nie zauważali takiej potrzeby. Jasne, bo chodziło o kogoś innego, a nie o
ich własny czubek nosa.
A
prosić Ducha Świętego o pomoc na każdym kroku, to nigdy do tego ludzi nie
brakowało. A On nigdy Swej pomocy nikomu nie odmówił, czy to w sprawie zdrowia,
czy podróży. Ludzie z tej największej pomocy korzystają niemal każdego dnia,
fruwając sobie tylko po całym świecie a potem nie stać ich na odrobinę
wdzięczności, żeby wesprzeć mamoną tych, co są w potrzebie? Naprawdę brak mi
słów z oburzenia na ludzką niewdzięczność!
A co najgorsze w tym wszystkim, to ludzie nie doceniają tego co mają. A teraz się skończyło i oczka sita są za każdym razem coraz mniejsze. Próby do pokonania dla wybranych są coraz trudniejsze. A tak między nami, to Duchowy Opiekun Ziemi i tak postąpił bardzo łagodnie, pozwalając na dostęp do WSZYSTKICH SESJI za taką skromną opłatą. Osobiście uważałem, że za każdą jedną powinno się płacić, bo to jest taki skarb, jakiego nie ma teraz na całym świecie. I jak wiele razy powtarza moja małżonka - te święte przekazy, to jedyne, Jedyne Źródło Czystej Prawdy, jakiemu w pełni i bezgranicznie możemy teraz ufać.
A co najgorsze w tym wszystkim, to ludzie nie doceniają tego co mają. A teraz się skończyło i oczka sita są za każdym razem coraz mniejsze. Próby do pokonania dla wybranych są coraz trudniejsze. A tak między nami, to Duchowy Opiekun Ziemi i tak postąpił bardzo łagodnie, pozwalając na dostęp do WSZYSTKICH SESJI za taką skromną opłatą. Osobiście uważałem, że za każdą jedną powinno się płacić, bo to jest taki skarb, jakiego nie ma teraz na całym świecie. I jak wiele razy powtarza moja małżonka - te święte przekazy, to jedyne, Jedyne Źródło Czystej Prawdy, jakiemu w pełni i bezgranicznie możemy teraz ufać.
Tak
więc w porównaniu z takimi WARTOŚCIAMI, to te kilkadziesiąt złotych miesięcznie
to jest WIELKIE NIC!!! Może i łatwo mi to pisać, bo sam za dostęp do nich nic
nie płacę, ale biorąc pod uwagę jak bardzo skromnie żyjemy, (bo nawet cały tydzień
wielokrotnie byliśmy w stanie przeżyć za 100 pesos = 25 złotych, i to cztery
dorosłe osoby, patrząc przy tym jak cierpią głód dorastające dzieci - mniejsza
o moją żonę i o mnie), to może się okazać, że sami za możliwość czytania sesji,
czyli za dostęp do nieocenionej WIEDZY DAJĄCEJ ŻYCIE ofiarujemy dużo, znacznie
więcej niż te osiemdziesiąt złotych miesięcznie.
(I
nie mam pieniędzy na zakup żadnych medykamentów pomimo, że już przez prawie dwa
lata przechodzę takie męki, jakich nie życzę swojemu najgorszemu wrogowi -
gdybym tylko takiego miał. A to nie zniechęca mnie wcale do wczesnego wstawania
i dalszej pracy - tak dla Misji, jak i do pisania i pracy nad sobą, bo wstawać
o trzeciej, czwartej nad ranem to dla mnie chleb powszedni. A żeby się o tym
przekonać, to zapraszam - proszę do nas przyjechać i na własne oczy się przekonać.
Zapraszamy! Choćby dziś...)
Tak
- i tutaj się z Panią zgodzę. Każemy sobie płacić jak KRK, ale czy na pewno za
wszystko? I jeszcze jedna bardzo, ale to bardzo zasadnicza sprawa. KRK odbiera
życie, uśmierca - w tym znaczeniu cielesnym jak i przede wszystkim duchowym. Sesje
natomiast ŻYCIE DAJĄ, a to jest największy skarb wart wszystkich pieniędzy
świata. A skoro do tej pory nie był szanowany, nie był należycie traktowany, bo
go lekceważono, bo go się poniewierało, bo był ZA DARMO, no to teraz uległo to
zmianie i b a r d z o s ł u s z n i e! Dość rzucania pereł i kładzenia za darmo na
tacy wszystkiego, co tak wzniosłe, mądre, dostojne i wspaniałe. A jeśli się
komuś to nie podoba, to niech wraca do KRK. Oni już wiedzą jak oskubać do cna
każdą owieczkę i to z wszystkiego, nie dając w zamian niczego! To chyba
wszystko co miałem napisać. Może i coś mi umknęło. Jeśli sobie przypomnę, to
najwyżej dodam w następnym liście.
Pozdrawiam,
Wiktor Jurek.
Witam,
No cóż, jest mi
bardzo przykro. Tak czy inaczej Polska jak Meksyk nie jest bogata, więc te
opłaty są wygórowane. Ja rozumiem 10-20 zł., ale aż tyle i to w dolarach? Porównałam
do KK, bo tak jak i oni za duchową pociechę każą sobie płacić. Naprawdę ciężko
mi uwierzyć, że Enki tak sobie wydał na to zgodę. A poza tym nie zarabiacie na
odsłonach??? Pozdrawiam, (Podpis).
P.S. Wiele osób
będzie negatywnie zaskoczonych, ale „live is brutal”.
Witam,
Zgadza
się, to nie jest pomysł nikogo z Fundacji. Co do mnie to akurat uważam, że to
jest jak najbardziej słuszne, ponieważ ludzie muszą się jasno określić, co jest
dla nich najważniejsze i czy jeszcze ich stać na trochę wyrzeczeń.
A
jak Enki często powtarza - liczy się jakość a nie ilość. Duchowe próby
przeprowadzane są do samego końca. Osobiście zaś uważam, że życie wcale nie
jest takie złe, ale to już zależy od własnego punktu widzenia.
Pozdrawiam,
Wiktor Jurek.
Witam,
Ale mimo to
zastawia jakiś niesmak. Rozumiem - koszty życia, wynajęcia sali itp. Ale proszę
to wziąć zupełnie marketingowo. Kto Panu zapłaci, jak kompletnie nie wie za co
ma płacić? Mowa tu o nowych czytelnikach. Proszę opublikować ostatnią sesję a
do reszty dać płatny dostęp, skoro nie ma innego wyjścia. Całkowita blokada to
jest strzał w kolano. Pamiętam jak Enki się zdenerwował, jak raz były brane
opłaty za wejście, czyli to nie jest dobra droga dla Świata Duchowego.
P.S. Byłam w
Brazylii, widziałam tamtejsze warunki życia. Co by nie mówić żyje się może biednie,
ale kolorowo. Nie brakuje Słońca, nie trzeba myśleć o zimie. Proszę o tym pomyśleć.
Pozdrawiam, (Podpis).
P.S. Duchowe
Próby owszem, liczenie pieniędzy to druga rzecz.
Witam,
Cóż,
może tu wcale nie chodzi o marketing, a liczenie pieniędzy jest w naturze nas
wszystkich. Jedni nie wiedzą co z nimi zrobić, a większość nie wie jak związać
koniec z końcem.
Co
do Pani pytania w sprawie udostępnienia ostatniej sesji, to sam nie wiem. Może
byłoby warto zadać to pytanie na sesji. Zresztą podobnych pytań na następnej
sesji pojawi się prawdopodobnie
całkiem sporo.
całkiem sporo.
Natomiast Brazylia, Meksyk i wiele innych im podobnych krain, to rzeczywiście miejsca pełne blasku Słońca, jednak z tą zimą to wcale nie jest tak. My akurat mieszkamy na granicy ze Stanami i zimą mamy tu istny koszmar. Temperatura w domu w skrajnych przypadkach spada nam do sześciu, siedmiu stopni Celsjusza. I nie zawsze się dogrzewamy piecykiem elektrycznym. A domy nie są tu w ogóle przystosowane do zimy. Brak ocieplenia ścian i podłogi, brak izolacji przeciw wilgotnościowej. Często temperatura w domu odpowiada tej na zewnątrz. A ostatniej zimy spadł śnieg, więc przyjazd zimą zdecydowanie odradzam.
Pozdrawiam,
W.J.
I
na zakończenie tego wpisu aż mnie korciło, żeby zamieścić chociaż niewielki urywek
ostatniej sesji z wypowiedzią Duchowego Opiekuna Ziemi EA, właśnie w sprawie
odpłatnego do nich dostępu. Jednak nie, nie czuję się do tego upoważniony. Być
może pojawi się on na stronie Misji Faraon, więc byłby wtedy dostępnym dla
wszystkich bez wyjątku.
Trzeba
też pamiętać, jak Duch Święty w Swoich wypowiedziach bardzo często porównywał
obecne czasy do tych, kiedy Noe budował Arkę. Znajdą się w niej ci, co zechcą.
Nikt nikogo do niczego nie zmusza ani zmuszał nie będzie. Każda osoba postąpi
według własnego uznania i jak bardzo trafnie zauważyła moja małżonka, wejście
na Arkę właśnie się zamyka. A tym wejściem jest opłata za sesje. I albo te
niewielkie pieniądze umożliwią przejście, albo staną się przeszkodą nie do
pokonania. To jest ostatnia chwila, żeby się w niej znaleźć, więc jedni
pozostaną na zewnątrz, inni ocalą swe życie, ponieważ tak jak Arka Noego była
ratunkiem, była życiem w tamtym czasie, tak w dniu obecnym Arką jest Misja
Króla Chufu, czyli dojście do Piramidy i jej uruchomienie, otwarcie Bramy Czasu.
Jednak by tego dokonać potrzebni są ci, którzy przeżyją. I jak zawsze wybór
należy do nas samych.
A
tak przy okazji to świta mi jeszcze jedna myśl. Też chciałem wprowadzić opłatę
za czytanie niniejszej Cyfrazy. A było ku temu już naprawdę blisko. Nawet
otrzymałem zapewnienie pomocy w tej sprawie. Jednak coś stanęło temu na
przeszkodzie i pomysł nie został urzeczywistniony. (Na razie). Tak więc proszę
korzystać i czytać, bo nigdy nic nie wiadomo… ‘_,’
Dopisane 12-go czerwca 2018 roku.
Poniżej
dodaję tekst, jaki zamieściłem na jednej takiej stronie Internetowej, co
najczęściej tylko trwoży i niepokoi, choć tym razem trudno się nie zgodzić z
tym, co tam przeczytałem. Tak więc nie mogłem oprzeć się pokusie, żeby wyrazić
własne zdanie w poruszonej kwestii.
Autor: jvk_2012 (anonim) (2018-06-07 04:10)
Właśnie mieszkam wraz z moją rodziną w jednym z takich stanów, na samej
granicy z SZA, stan Tamaulipas. I mamy się całkiem dobrze, a to nawet bez
żadnej klimatyzacji, czy też jakiegoś wiatraka w domu. Całymi dniami okna mamy
otwarte, na zakupy chodzimy pieszo tylko rano (nie mamy żadnego pojazdu).
Rzeczywiście Słońce pali dość mocno. Kiedy musiałem popracować poza domem i
to w samo południe, to po paru minutach przedramiona mocno mi się opaliły, ale
na szczęście mamy dużo aloesu, więc pieczenie szybko ustało. Nocą zaś jest
trochę ulgi. Jednak zimą w drugą stronę. Wtedy w domu mamy po kilka stopni
Celsjusza.
A dzieci, dla lepszego dopasowania się do panujących warunków latem
chcą oglądać Rango, (i oglądamy), a ostatniej zimy oglądaliśmy
"Pojutrze". (Któregoś roku była chyba czwarta część Epoki Lodowcowej.
Ale co tam, da się wytrzymać, nawet tak bardzo się nie pocimy. Czasem też
rozpalam na ruszcie ognisko, żeby coś upitrasić, a to również w środku dnia.
Trzeba tylko chować się w cieniu (pić dużo wody) i dobrze jest.
No
i kilka zdjęć dla ozdoby.
Pitraszenie
na ruszcie. Palimy drewno ze starych, wyrzuconych palet. Sąsiad użyczył nam
swej małej ciężarówki, no i mamy zapas drewna na kilka ładnych tygodni. (Jaki
gustowny daszek). Na pierwszym planie gałązki moringi.
Za
każdym razem, kiedy rozpalam to ognisko przepraszam Matkę Ziemię i Matkę
Przyrodę za ich zanieczyszczanie dymem, za spalanie drewna i tlenu. Mamy też
piekarnik słoneczny (to ta drewniana skrzynia w lewym dolnym rogu zdjęcia), w którym
zostawiamy ciasto do wyrośnięcia i często podgrzewamy wodę do kąpieli. Chociaż
w takim małym stopniu staramy się dbać o Przyrodę. (Mamy też kompost na odpadki
organiczne, więc tym samym mniej śmieci trafia do śmietnika. Ostatnio dostaliśmy
mocno przejrzałe mango i były z nich wyśmienite konfitury).
Kilka dni temu był obfity obiad - drób z ryżem. Porządnie
sobie pojedliśmy. Prawdziwa uczta! (Mniam, mniam…). A ta roślinka, co ją widać
po lewej stronie, to oczywiście żadne tam konopie indyjskie tylko tutejszy
przysmak „epasote”. Obowiązkowy dodatek do gotowanej fasoli. I już nie jemy
fasoli na okrągło, gdyż trochę się nam polepszyło i teraz dla odmiany ciągle mamy
makaron (własnego wyrobu) ze śmietaną i z cukrem, i czasem z owocami. (Niestety
nie z truskawkami. Tutaj są piekielnie drogie. Pół kilograma - teraz, kiedy
jest ich pora - potrafią kosztować w przeliczeniu 9 złotych, i to nie za
kilogram, a tylko za pół). To na śniadanie i kolację. Na obiad zaś ryż gotowany
na kostkach kurczęcych, a niekiedy też z mięskiem. (I zwierzątka, które zjadamy
zawsze przepraszamy za to, że przez nas straciły swe życie).
Nawet ciasto jesteśmy w stanie piec w takim „piekarniku”.
Trochę spaliło sięęę… ale i tak je zjedliśmy z apetytem. A kilka razy piekliśmy
też chlebek. Był pyszny. Jeszcze kilka razy i już nie będę nic przypalał w
czasie pieczenia.
Małe kociaki już „tankują”. Nie zawsze je dokarmiamy,
ale jak tylko coś mamy, to z nimi się dzielimy. Życie jest piękne!
Teraz zbliża się pora burz tropikalnych. Chociaż do
Zatoki Meksykańskiej mamy około trzystu kilometrów, to i tak potrafi tu nieźle
wiać i porządnie padać. Czasem to istne oberwanie chmury, więc i chłodniej, i
więcej wody na tej pustyni. (W razie czego kotki mają się gdzie schować.
Zrobiliśmy im dwa domki).
A to, jak nam się popsuła maszynka do strzyżenia. To
było rok temu. Jest już naprawiona i wszystko wróciło do właściwego wyglądu.
Dzięki takiej „bujnej” czuprynie nie musiałem już zakładać żadnej czapeczki do
spania w chłodne noce… Tylko w dzień było mi trochę ciepło.