Przede wszystkim z racji takiej, że to nie Pan Bóg się narodził,
lecz Jego Syn Jezus, który o sobie zawsze mówił, że jest Synem Bożym. Pan Bóg
jest Jeden, a takie określenie jak „w Trójcy Jedyny” i sama nauka o Jego trzech
osobach jest zwykłym wymysłem watykanizmu, a raczej kapłanów na usługach tego
zakłamanego systemu. Jest to także przykład kłamliwych nauk ludzkich, jakich
jest jeszcze wiele w tych tak zwanych religiach chrześcijańskich. Jest to
sprawa zasadnicza. Trzeba bowiem umieć odróżnić właśnie wypaczanie Prawdy przez
ludzki, którzy robią to celowo i w pełni świadomie, i umieć skupić się na rzeczywistych
prawdach wiary. Zresztą i samo pojęcie, jakim jest „wiara” również zostało
zmienione i przekłamane. Otóż prawdziwa wiara nie polega na tym, że wierzymy w
istnienie Pana Boga. Jego istnienie nie podlega najmniejszej wątpliwości i nie
jest przedmiotem wiary. Jest to niepodważalna wiedza, że tak jest. Prawdziwa wiara
zaś polega na (jak mówi Biblia) słuchaniu się, na posłuszeństwie samemu Ojcu
Stworzycielowi. Wiara to wierzyć Mu na Słowo i podążać za Jego Słowem. Wierzyć
temu wszystkiemu, co Ojciec Stworzyciel nam mówi, przekazuje i wieść nasze
życie zgodnie z Jego wskazaniami. A takie ujęcie wiary całkowicie zmienia duchowy
wymiar naszego wewnętrznego życia.
.
Następną sprawą jest czas, pora obchodzenia tych świąt. Skoro
już mielibyśmy uczcić narodziny Mistrza Jezusa, to na pewno nie w grudniu, lecz
jesienią, czyli około października. Przecież w Ewangelii wyraźnie jest napisane
o obchodzeniu w tym czasie żydowskiego Święta Namiotów, kiedy Syn Boży
przyszedł na ten świat. Jak to jest więc możliwe, żeby tylu ludzi wprowadzić w
błąd i tak bardzo zamydlić im oczy? Nawet nie potrafią czytać ze zrozumieniem,
a tym bardziej nie są w stanie zadać sobie choć troszkę trudu, żeby to
sprawdzić. Ale niestety, nie jest to jedyna rzecz, jaką dajemy sobie wmówić.
Taki przekłamań jest po prostu mnóstwo.
Tym większą należałoby więc zwrócić uwagę na nauki Syna Bożego
Jezusa, jakie nam przekazał w czasie swojego pięknego ziemskiego życia, dając
nam najlepszy przykład tego, jak same i sami żyć powinniśmy właśnie w sposób
uduchowiony i zwykły, człowieczy. Jednak niestety, przez zakłamanie tych świąt
i uczynienie z nich jakiejś jaskrawej, wielobarwnej zabawy, targowiska na wzór
jakiejś pozbawionej przyzwoitości i dobrego smaku szopki noworocznej, aż nadto
widać jak głębokie Prawdy wiary zostały zepchnięte w cień, albo nawet
całkowicie odeszły w niepamięć, nie mówiąc już o ich codziennym stosowaniu w naszym
życiu.
Mamy też „Pasterkę”. Z nią to naprawdę jest jakaś dziwna sprawa,
żeby akurat o dwunastej w nocy obchodzić, świętować czyjeś urodziny, a tym
bardziej samego Króla. Jeśli już, to północ bardziej się kojarzy z jakimś
wywoływaniem straszydeł, upiorów czy jeszcze innych widziadeł. Wielokrotnie
można się z tym spotkać, że ta pora nocy należy do sił ciemności i do mrocznych
mocy. Tak więc zmuszanie ludzi do tłumnego uczestniczenia w tej mszy świętej
kojarzy się bardziej z jakimś mrocznym zabobonem, rodem z głębokiego pogaństwa,
czerpiącego swe siły i samą rację bytu ze składania krwawych ofiar.
Zastanawiającym zwyczajem jest meksykańska wieczerza w Wigilię. W
Meksyku ludzie objadają się wtedy indykami. Jednak żeby zachować post, ale
tylko ten jakościowy, to czekają właśnie do północy, bo wtedy następuje oczywiście
zmiana daty, więc już ze spokojnym sumieniem mogą zacząć swą biesiadę. No tak,
wszędzie to samo - jedni mają jedzenia pod dostatkiem a inni cierpią głód. I co
z tego, że w telewizji pokazują jakieś dobroczynne kolacje wigilijne dla
bezdomnych i ubogich. Raz w roku i to wystarczy? Pochwalić się przed ludźmi i
już się ma czyste sumienie, bo zrobiło się dobry uczynek? A co potem się dzieje
z każdym takim człowiekiem przez następnych długich trzysta sześćdziesiąt
cztery dni? Czy ktokolwiek z tych „wspaniałych darczyńców” przejmuje się ich
losem i choć przez chwilę o nich pomyśli, albo dla nich coś zrobi? Sami się
obżerają ponad granice ludzkiej przyzwoitości, a to nie tylko od święta, bo i
na co dzień też często im się to zdarza, więc gdyby z tego, co zjadają ponad
miarę zostawili trochę dla głodnych, to nawet by tego tak za bardzo nie
odczuli, a na pewno by im to wyszło tylko na zdrowie, i to nie tylko na zdrowie
ciała, lecz i z całą pewnością duszy, bo ona w tym wszystkim jest przecież
najważniejszą.
Trudno też nie odnieść wrażenia, że ta cała oprawa tych „świąt”
jest taka bardzo powierzchowna. Tych dwanaście potraw, żeby się tylko najeść;
choinka, to biedne drzewko, bo uśmiercone i tak jakoś dziwnie przystrojone;
podarunki, co by tylko zaspokoić rozkapryszone dzieci (również i te całkiem
duże) oraz brednie o jakimś czerwonym grubasie, który dla większości stał się
już najważniejszą postacią w tym czasie. Oczywiście o jego pierwowzorze to już
mało kto słyszał i niewiele osób pamięta, jak kiedyś jakiś kapłan wspierał
biednych. Przecież to było tak dawno temu i nie warto już o tym nawet
wspominać.
A czerwony grubas ma się coraz lepiej, bo z każdym rokiem coraz
bardziej daje o sobie znać żądza pieniądza, a właściwie to jego obłęd
wydawania, też wymyślony na rzecz święta zakupów, święta pieniądza. Ludzi karmi
się takimi pozorami szczęśliwych świąt: wydać, pojeść, pośpiewać, więc gra
muzyka - dobrze jest.
Śpiewanie kolęd, na przykład: „Bóg się rodzi”, to w świetle
tego, co powyżej zostało napisane, że Pan Bóg jest Jeden i nie ma oprócz Niego
żadnego innego, jawi się jako obrażanie Jego Świętego Majestatu. A potem z dumą
w telewizji pokazuje się, jak jakiś prezydent niepolskiego rządu wraz ze swoją
żoną (żeby nie napisać pierwszą babą) przykładnie wyśpiewują kolędy. A czy
rzeczywiście na chwałę Boga? Bardzo możliwe, że tak, lecz jedynie na chwałę
tego innego Boga, bo spod ciemniej gwiazdy, Boga okrutnego i bezlitosnego,
jakiemu miłe jest cierpienie, nieszczęście i rozpacz. Niestety, takiemu właśnie
służy zatrważająca większość kapłanów, a co gorsza, to wielu z nich całkiem
świadomie oddało się we władanie ciemnych sił zaświatów.
Dlatego trudno nie czuć odrazy z powodu tego całego zakłamania.
Nie dba się bowiem o bogactwo duchowe ludzi lecz karmi się ich jakąś papką
powierzchowności, świecąc im po oczach jakimiś zgubnymi przyjemnościami, niczym
mieniące się na choince wielobarwne światełka. Właśnie, choinki. Teraz jest
jakaś dziwna, nowa moda na ich robienie na wiele różnych sposobów i z czego się
tylko da. Zupełnie tak, jakby ktoś celowo chciał dać ludziom inne, następne
zajęcie, zająć ich uwagę, wręcz odwrócić ich uwagę od czegoś naprawdę bardzo
ważnego, bardzo istotnego. Niech za bardzo nie myślą, bo i po co im to, żeby wiedzieli
co się naprawdę dzieje na Ziemi i co ich czeka w niedalekiej przyszłości,
naprawdę wkrótce.
Stąd pojawia się coraz to większe zniechęcenie, odraza do tego
wszystkiego, a nawet wstręt. Te wszystkie pochody, przemarsze - jedynie na
pokaz, od święta. Raz w roku i już jestem „dobrym człowiekiem”. Bycie
człowiekiem od święta. Raz w roku przygarnie się bezdomnych, nakarmi głodnych i
po sprawie. A reszta roku - nieważne, niech każdy radzi sobie sam. Następuje
lawinowe spłycenie ludzkich postaw do mielizny ich sposobu myślenia. Na
przykład w telewizji (bo jakby inaczej) podstawia się przygotowaną osobę, niby
to przypadkowo napotkaną z okazji tak zwanej „sondy ulicznej”, która to
wygłasza swoje „mądrości” doszczętnie przeczące ludzkiej przyzwoitości, że w
czasie świąt: „nie będziemy się oszczędzać, będziemy jeść wszystko, co
przygotowane, bo tradycja”. (Chyba raczej jakieś chore zwyczaje na siłę
rozpowszechniane na zgubę innych.)
W sumie, to można by jeszcze szerzej omówić to zagadnienie, lecz
to, co zostało tu napisane właściwie wystarczy do ukazania pewnych
nieprawidłowości (delikatnie mówiąc) tej rzeczywistości, w jakiej przyszło nam
teraz żyć. Bardzo smutne jest to, że w dobie wielkiej przemiany, Oczyszczania
Ziemi, w czasie, kiedy Nibiru coraz bardziej zbliża się do naszej Planety to
wszystko jest całkowicie przemilczane. Naprawdę są rzeczy niezwykle ważkie, by
je poruszać, mówić o nich, tłumaczyć, a nawet o nich uczyć dla zwiększenia
świadomości i dla właściwego ich zrozumienia, jak i dla większego rozumienia w
ogóle. Niemniej jednak ci, co są przeznaczeni do dalszego przebywania na Ziemi,
są również przeznaczeni do dalszej pracy przede wszystkim nad sobą jak i na
rzecz naszej Matki Ziemi oraz Matki Przyrody. Czeka nas wspólna droga do
doskonałości, na której pozostaną jedynie ci, którym rzeczywiście na niej
zależy i są jej warci.
Wszystkim więc Drogim Czytelniczkom i Czytelnikom niniejszej
Cyfrazy składamy szczere życzenia Szczodrych Godów, Dosiego, Dobrego a przede
wszystkim Błogosławionego przez Ojca Stworzyciela Jahwe Nowego Roku, bo właśnie
takie święta w tym czasie końcu roku nasi Praojcowie Słowianie godnie i dostojnie
obchodzili!