Jedna myśl, która całkowicie zmienia nasze rozumienie o
sobie i o życiu. Mianowicie taka, że przede wszystkim jesteśmy duszą a nie
ciałem. Żyjemy jakby w iluzji, jakby w sztucznych warunkach, w których nasz
duch inkarnowany ma się sprawdzić i potwierdzić swą niezachwianą, całkowitą
przynależność do Miłości Doskonałej, do której nasz duch uzyskuje pełne prawo
na podstawie własnego postępowania, pomimo ograniczeń i uwarunkowań narzuconych
tymczasowo przez materię. Żyjemy więc w świecie ograniczeń dającym nam
nieograniczone możliwości dokonywania czynów miłości - przede wszystkim - jak
również tych wszystkich innych czynów z niej wynikających, czyli współczucia,
miłosierdzia, pomocy, dobrego słowa i najważniejsze - dobrego czynu.
Powołani zatem jesteśmy do tego życia w materii, żeby
przejawiać cały czas wartości duchowe, czyli żyć tak, jakbyśmy ciała - materii -
w ogóle nie posiadali, a jedynie duchem byli. Tak, właśnie tak - żyć według
ducha, pozbyć się tych ograniczeń (strachu) wynikających z fizycznych warunków
naszego tymczasowego
przebywania w świecie materii, który na dobrą sprawę nie jest trwały, nie jest
ostateczny, bo przecież tak samo jak wszyscy my z energii się składa, która
przecież zawsze się doskonali i przechodzi na wyższy poziom, a my razem z nią.
(Jeśli tego nie uczynimy, to wiadomo - nic dobrego z nas nie będzie. Ale to już
odrębne zagadnienie).
Kiedyś Planeta Ziemia przejdzie na wyższy Poziom Energii,
bo cała materia ulegnie przeobrażeniu (transformacji), więc nie pozostaje nam
nic innego jak właśnie z nią przygotowywać się do tego długiego procesu, ale
nie znowu takiego trudnego. No, może trochę, ale przecież wystarczy tylko
chcieć, a dla chcącego to już nic trudnego. Chcieć to móc, no i po sprawie!
Wystarczy tylko chcieć! I oto połowa dzieła już za nami, bo dobry początek to
jest właśnie to, co decyduje o ostatecznym powodzeniu naszego przedsięwzięcia,
o wypełnieniu naszego zamiaru, czyli o dotarciu do końca drogi - ścieżki, na
którą postanowiliśmy wejść i nią podążać. My prawdziwi, czyli nasz duch, który
jest właśnie inkarnowany w naszym ciele - ta nasza dusza, która teraz przebywa
w świecie materii.
Może i czasem (albo też i często) buntuje się i sprzeciwia
temu, żeby w ogóle wejść na tę wąską i jakżeż niewygodną, trudną ścieżkę,
usianą samymi kamieniami, a co dopiero podążać nią przez całe życie… Przez całe
życie? To chyba jakiś nie najlepszy pomysł - protestuje natychmiast świadomość,
rozum czy „zdrowy rozsądek”. Zwał jak zwał, ale faktem jest, że często pojawia
się tutaj sprzeczność i rozbieżność celów. Materia dąży do tego co materialne,
a duch do tego co duchowe - wiadomo. Tylko jak wytłumaczyć materii, że to nie
ona ma tutaj prawo decydować, bo nie jesteśmy ciałem, ale duszą, więc nie to,
co tymczasowe decyduje o tym co wieczne. Nie to, co nietrwałe decyduje o tym,
co trwałe. Nie to, co ograniczone decyduje o tym, co jest wyzwolone. Nie to, co
krótkowzroczne decyduje o tym, co dalekowzroczne. Nie profanum decyduje o
sacrum. Nie to, co z niskości decyduje o tym, co jest z wysokości.
Duszą jesteśmy a nie ciałem! I to zmienia cały sens
każdego jednego istnienia w tym świecie materii! Nie należymy do niej, ponieważ
stąd nie bierze się nasz początek, bo nie z materii pochodzimy i nią nie
jesteśmy. Łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać kiedy musimy dbać o tę materię
chociażby w taki sposób, żeby zapewnić jej dostatecznie dużo i właściwego
pokarmu - energii, a także jakieś przyzwoite warunki do życia
Czy można więc zdać się całkowicie na Opatrzność i
zaryzykować do tego stopnia, żeby mając na celu jedynie wartości duchowe i
bezgranicznie się im poświęcając - zapomnieć o konieczności zarabiania
pieniędzy i zapewnienia sobie wszelkich dóbr materialnych? To można być aż tak
nieprzezornym i niezapobiegliwym, żeby przeżyć w tej materialnej dżungli dłużej
niż jeden dzień, a o całym życiu nawet nie wspominając?
Kto przy zdrowych zmysłach zdecyduje się na taką
niedorzeczność? Kto przy zdrowych zmysłach na poważnie weźmie słowa
Największego Proroka, który raczył stąpać po tej Ziemi i mówił, że los ptaków
niebieskich jest w rękach samego Stwórcy, więc o ileż większe ma staranie o
wszystkich nas, właśnie o Ciebie i mnie! Wierzysz Mu na słowo? Jesteś w stanie
postępować według tych słów i tego zapewnienia, które wydaje się być
najbardziej nieracjonalne, oderwane właśnie od tej rzeczywistości? Jesteś w
stanie oddać się na działanie i pod wpływ temu nurtowi życia, aby Cię porwał i
pokierował w wiadomym tylko sobie kierunku, niczym prądy powietrzne, na których
ptactwo niebieskie wzlatuje tak wysoko bez żadnego swojego wysiłku? Dasz wiarę
tym zapewnieniom i zaryzykujesz własne, a nawet nie tylko własne życie i oddasz
się pod władanie swego Stwórcy, dobrowolnie pogodzisz się z tym, co On i tylko
On Tobie wyznaczył, i On dla Ciebie przygotował? Jaka jest Twoja wiara?
Potrafisz ją udowodnić swoim postępowaniem, czynami, zachowaniem? Zdobędziesz
się, by zapomnieć o tym co sama i sam chcesz w tym życiu osiągnąć, a
podporządkujesz się Jego Woli - bezgranicznie, posłusznie, pokornie i z pełnym
zaufaniem? Właśnie - jesteś w stanie zaufać swojemu Ojcu Niebieskiemu? Jesteś w
stanie zdobyć się na ten największy akt wiary?
Samo gadanie, wielogodzinne modlitwy choćby najbardziej
wzniosłe, najbardziej wyszukane, samo ślęczenie na kolanach przez długie
godziny w kościele niewiele tutaj znaczy, o ile nic nie znaczy! Dość już
pustych słów i pustych gestów! Składamy sobie świąteczne życzenia - tak łatwo
nam to przychodzi, bo to nic nie kosztuje, a gdzie ich potwierdzenie?! Tak łatwo wyrazić nam troskę
o innych i tak łatwo ich zapewnić, że wszystko będzie dobrze - ale co my same i sami robimy w tym
kierunku, żeby naprawdę tak się stało?! Jaką dla siebie widzimy w tym
rolę, żeby urzeczywistnić wypowiadane przez nas życzenia?
Jasne, wystarczy uspokoić swoje sumienie myśląc, że
przecież niech sam Pan Bóg zajmie się innymi. Co mnie to obchodzi. On jest
Wszechmogący, więc to Jego sprawa. Niech Sam się o to martwi.
No tak… A do tego te odwieczne do Niego żale, pretensje i
skargi za cały ten bałagan na Ziemi, bo same wojny, głód, choroby,
niesprawiedliwości, tragedie, bieda i ucisk. Jasne, przecież to Jego wina -
ludzie się mordują, pastwią nad sobą, uciskają jedni drugich, wykorzystują, ale
to wszystko Jego wina… Nie szkodzi, że to sami ludzie dopuszczają się tych
wszystkich niegodziwości, ale On im na to przecież pozwala, więc to Jego wina.
Nie szkodzi, że każda i każdy z nas ma rozum i wolną wolę, wolność decyzji i
wyborów, ale to przecież On jest Wszechwładny i to Jego wina. Nie szkodzi, że
dał nam prawo i możliwość decydowania o sobie, o naszym życiu, o naszym losie i
tym świecie, ale to Jego wina!
Tak, to wszystko Jego i tylko Jego wina… Wina dlatego, że
nas tak bardzo ukochał, że dał nam w prezencie całą tę Planetę Ziemia! To Jego
i tylko Jego wina, że nas stworzył, dał nam życie - ten największy i
niewyobrażalnie piękny skarb, którego już na co dzień nie szanujemy i
lekceważymy! To Jego wina, bo pozwolił nam, Tobie i mnie decydować o sobie,
podejmować decyzje, postępować w sposób wolny i niezależny! Tak, to On jest
winny, gdyż obdarzył Ciebie i mnie Swoim pełnym zaufaniem! Okazał nam dobra
wolę i przekazał tę Planetę do naszego użytku i te wszystkie wspaniałości,
które ta Matka Ziemia nam bez przerwy rodzi i nimi nas codziennie obficie obdarza!
I to też Jego wina, że nie potrafimy się nimi sprawiedliwie dzielić, żyć w
zgodzie, wyznawać Prawdę, nie walczyć z sobą, szanować siebie i nasze zwyczaje.
Przecież to On stale jest nad nami i nie pozwala nam normalnie żyć, ponieważ…
No właśnie - ponieważ co?! Ponieważ jest Dobrym Ojcem?
Ponieważ traktuje nas jak dorosłych, którzy wiedzą co robią? (Raczej nie
wiedzą, ale powinni wiedzieć). Ponieważ dał nam wolność i prawo decydowania,
dał nam wszystko co tylko może być nam do tego życia potrzebne, żebyśmy dobry z
tego użytek zrobili? Dał nam to życie, żebyśmy go nie zmarnowali i wykorzystali
ku dobremu, ku właściwemu, ku wzniosłemu, ku duchowemu, ku budowaniu, pielęgnowaniu,
rozwijaniu, udoskonalaniu. Do tego, aby to życie, my same i sami byli coraz
lepsi, doskonalsi oraz coraz bardziej wzniośli - tak jak w swej myśli - tak
samo i w swych czynach.
Do rzeczy pięknych i dobrych, wzniosłych i szlachetnych
jesteśmy powołani - wszyscy bez wyjątku, ponieważ wszyscy bez wyjątku tym samym
dziedzictwem jesteśmy uhonorowani, tym samym zaszczytnym pochodzeniem jesteśmy
wyróżnieni i tym samym wyjątkowym udziałem jesteśmy obdarowani.
Najpiękniejszym, najwspanialszym, najbardziej umiłowanym Potomstwem samego Ojca
Niebieskiego wszyscy przecież jesteśmy i nie ma między nami żadnych różnic,
żadnych podziałów, żadnych nieporozumień. Jesteśmy jednakowi, jesteśmy zgodni,
jesteśmy wartościowi, piękni, szlachetni i wszyscy jesteśmy z Najwyższego Rodu,
tak wysokiego jakiego nawet często nie jesteśmy sobie w stanie uzmysłowić, a o
którym tak często niestety zapominamy… Wszyscy wspaniałymi dziećmi Tego Samego
Ojca niezmiennie jesteśmy! Duszą jesteśmy i duchem jednakowym z Jego Ducha swój
początek czysty, nieskazitelny mamy. Początek kryształowo czysty i na wskroś
przejrzysty, niczym nie zmącony, bez najmniejszej skazy czy niedoskonałości.
I teraz, właśnie w tym życiu, w tej materii, z której z
Jego Dobroci dane nam jest się cieszyć i być szczęśliwymi, po tę doskonałość
teraz należy nam sięgnąć, dobyć ją wśród zgiełku codziennej szamotaniny zwanej
życiem. I ta doskonałość jest dla nas tym niezawodnym drogowskazem, światłem,
które nieomylnie i bezbłędnie wskazuje właściwy kierunek życia, ułatwiając nam wędrowanie
po nim, bo najciemniejsze nawet ciemności rozjaśnia tak bardzo, że nawet o
najmniejsze i najbardziej niebezpieczne jego przeszkody już nigdy się nawet nie
potkniemy, a tym bardziej nie upadniemy. A jeśli przypadkiem nawet by się tak
stało, to zawsze mamy pomocną Jego dłoń wyciągniętą do nas, która jest tą samą
dłonią skorą do pomocy, którą inny człowiek nam ofiaruje, czasem w najmniej
oczekiwanej przez nas chwili.
Skoro to Ojciec Stworzyciel w nas przebywa, jego
Pierwiastek - Życie w sobie wszyscy mamy, więc sami też bogami przecież
jesteśmy. Oczywiście, że nie takim samymi jakim On jest, bo nikt z Nim równać
się nie może i nigdy nie będzie, ale w znaczeniu Jedności z Nim, sami jak On
stawać się mamy i pełne prawo nam przysługuje do tego, aby wszystkimi czynami,
całym naszym postępowaniem i na każdym kroku uświęcać Jego Imię, oddawać tylko
Jemu należną cześć i chwałę jako dzieci, które szanują swojego Ojca, są Mu
posłuszne i po prostu Go kochają.