Ostatnio coraz częściej
pojawia się nurtujące wiele osób pytanie, gdzie jest Planeta Nibiru? Zastanówmy
się więc, jakie są tego powody. Z pewnością najróżniejsze. A większość z nas
chciałaby się po prostu jakoś przygotować na jej pojawienie, to znaczy na nasilone
katastrofy naturalne wynikające z jej bezpośredniego sąsiedztwa z Ziemią. To
zrozumiałe, ponieważ jest to wrodzony odruch pojawiający się w chwili
zagrożenia. W końcu przecież
wszyscy chcemy przeżyć. Zapominamy tylko o czymś takim, co się
nazywa „wiara”. Nie możemy więc stale przebywać na poziomie rozwoju „homosapiens”
- „homo-przeżywus”, stając się niepostrzeżenie „homo-jaskiniowus” (albo
„homo-jankesi-niewiadomo”) lecz powinniśmy bardziej zmierzać w kierunku, a
raczej wznosić się ku „homo-credus”, „homo-duchowis”, człowiek wierzący,
człowiek ufający słowom płynącym z Wyższego Wymiaru, człowiek rozumny i otwarty
na skarby mądrości płynącej ze Świata Ducha. A do tego, żeby tak wreszcie się stało,
potrzebnych jest wiele zalet ducha. I to jest najodpowiedniejszy czas do ich
wykształcenia, ponieważ z każdym dniem pozbawiamy się sprzyjających ku temu
okoliczności i warunków. Tak można powiedzieć z racji mającego nastąpić
przełomu w dziejach ludzkości. Takiego przełomu, po jakim już nie będzie
możliwości określenia się swoją niezłomna postawą duchową, postawą wiary i
ufności. Teraz jest czas zawierzenia, czas wiary, czas uwierzenia słowom i właściwa
pora przyjęcia Prawdy do swej duszy i ujrzenia sercem tego co przyszłe, lecz
nie takie znów odległe. Dziś jest ten dzień cudowny, piękny, radosny,
wspaniały! Oto dzień wszystkich najlepszych możliwości! Oto dzień zmierzania ku
doskonałości i stawania się coraz bardziej czystą duszą!
.
Oczywiście, bardzo dobrze
byłoby wiedzieć w jakim miejscu znajduje się Planeta X, ta Ohyda Spustoszenia,
jak nazywa ją Biblia, bo wtedy nasza nadzieja na lepsze jutro została by bardzo
wzmocniona. Jest tylko jedno „ale”. Taka wiadomość najpierw przyniosła by nam
więcej złego niż dobrego. A to z tego prostego powodu, jakim są możni tego
świata. Gdyby tylko znany był im ten dzień, to już było by po nas. Z miejsca
mielibyśmy wprowadzony ten ich Nowy Bałagan Świata, jakiego już nie mogą się doczekać.
Palą się do tego jak dzieci chcące pobawić się swoją nową zabawką.
To wtedy właśnie
pokazaliby całemu światu na co ich stać. Dopiero by sobie ulżyli, wprowadzając w
wielu państwach stan wyjątkowy, zakazując podróży, zamykając granice, zamykając
banki, wstrzymując dostęp do kont bankowych, zamrażając znajdujące się na nich
pieniądze. A to nie wszystko, gdyż wcale im nie zależy na naszych pieniądzach,
lecz właśnie na nas - ich przyszłej sile roboczej i to zupełnie darmowej. Oni
mają już wszystko przygotowane do pozamykania nas w przymusowych obozach pracy,
a przy okazji do poddania wszystkich przymusowym szczepieniom. Mogliby też bez
najmniejszych przeszkód wszczepić nam te ich elektroniczne „zabawki”,
miniaturowe komputerki do zdalnego sterowania. A wtedy bylibyśmy dla nich jak
bydło, bo waśnie tak by nas traktowali. Mało nam tego codziennego zniewolenia i
dlatego chcemy już ostatecznego niewolnictwa?
Przecież w to im graj. Im
tylko na tym zależy. Już się nie mogą doczekać pełnego władania tym światem i
urządzenia nam takiego piekła, jakiego sami diabli jeszcze nie widzieli. W tym
celu chcą posłużyć się również i ludzkimi uczuciami, a może zwłaszcza nimi. Mianowicie,
w czasie przelotu Nibiru w pobliżu Ziemi, całe rzesze ludzi będzie mieć
poczucie beznadziejności, braku pomocy, opuszczenia, osamotnienia. W związku z
tym możni tego świata nie mogą wiedzieć kiedy dokładnie to nastąpi, gdyż mając
złe zamiary, wykorzystali by tę wiedzę ze szkodą dla przeciętnego człowieka. I
to właśnie wtedy możnusie chcieli by spotęgować te uczucia dla jeszcze
większego zawładnięcia duszami. Niestety tak, duszami. Mniejsza o ciało, bo to
znowu można mieć, ale jak duszę utracimy, to już na zawsze, gdyż mamy ją TYLKO
JEDNĄ!!! I nikt już jej nam nie zwróci, bo umrzemy drugą śmiercią, śmiercią
najstraszliwszą ze wszystkich!
I co? chcielibyśmy tego
wszystkiego tylko dlatego, żeby zaspokoić swoją niezdrową ciekawość? I co by
nam to dało, gdybyśmy wiedzieli gdzie jest Nibiru? Za chwilowe spełnienie naszej
niskiej i głupiej zachcianki jesteśmy gotowe - gotowi wystawić się na tak
ogromne niebezpieczeństwo? W imię czego? Głupiej i niepotrzebnej dociekliwości?
Tak, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Co prawda, to już od bardzo dawna
mamy je tu na Ziemi, ale to dopiero teraz byśmy się przekonały i przekonali, że
to jeszcze nie wszystko. Oni to dopiero teraz by nam pokazali na co ich stać
pod względem ucisku, prześladowania, gnębienia. Ja tam wolę nie sprawdzać i nie
wiedzieć obecnego położenia Nibiru.
I tak by to nic nie zmieniło
w moim życiu. Nie jestem w stanie zabezpieczyć swojej rodziny jakimiś środkami
pieniężnymi, bo i tak ich nie mam. A gdyby było inaczej? Gdybym jednak miał
pieniądze? W pamiętnym roku 2012-tym, kiedy to był taki ogólny popłoch, strach
spowodowany nerwowym wyczekiwaniem na jego zakończenie, to w ramach „wielkich”
przygotowań kupiliśmy raptem jedną czy dwie konserwy, upiekliśmy trochę chleba,
mieliśmy coś ugotowanego na obiad, a do tego mieliśmy chyba dwa baniaki wody
pitnej, czyli czterdzieści litrów. Nie mieliśmy nawet żadnego samochodu, żeby w
razie czego móc uciekać, bo sprzedaliśmy go na wiosnę, żeby tylko mieć za co
przeżyć. Takie to były te nasze przygotowania na „koniec świata”. Żadne inne będą
więc i tym razem. Jednak z tą zasadniczą różnicą, jaka wynika ze wzmocnienia
wiary i niczym nie zachwianej pewność cudownej pomocy ze strony Istot Duchowych,
jakiej już wiele razy mieliśmy prawdziwą przyjemność zaznać i bardzo się z niej
cieszyć. Jak się ma ocalone życie, to wiele przyziemnych spraw w ogóle przestaje
się liczyć.
A patrząc na to z drugiej
strony, to gdyby wyjawienie ludzkości tej wiedzy było wolą Świata Ducha, to w
bardzo prosty mógłby to uczynić. Taką wiadomość wystarczyło by umieścić w Księdze
Daniela lub w Objawieniu Jana, zamiast znajdujących się tam dwóch różnych
rachub dotyczących czasów ostatecznych, to znaczy 1260 dni oraz 42 miesiące.
Zresztą symbolika tych
cyfr mówi sama za siebie. Suma 1260 to 9 i 42 = 6. Szóstaka wcale nie jest
cyfrą diabelską lecz odwrócona dziewiątką. Dziewiątka zaś stanowi symbol
Boskiej Energii, Energii wciąż i niezmiennie docierającej do każdej żywej
istoty w całym Wszechświecie. Mówiąc inaczej można stwierdzić, że cyfra 9 jest
naszym połączeniem z samym Źródłem Życia. Zwłaszcza teraz i to właśnie w tym
przypadku, kiedy pojawia się to olbrzymie zagrożenie. A jest ono niczym wielka
próba naszej wiary. Tak - wiary, ufności, ale i myślenia, i hartu ducha.
Skoro dzięki pięknie
wykształconym wartościom duchowym, czyli takim, jakie zapewniają nam całkowicie
stałą, niezwykle mocną, niczym nie zachwianą ani nie zmąconą, a bardzo silną łączność
z Najpotężniejszą Energią, Jedynym Stwórcą Wszechrzeczy, to już nie ma takiej
siły w żadnym Świecie, jaka by była zdolna do pozbawienia nas tej właśnie mocy.
To właśnie ona ma do nas pełne prawo i nikt ani nic tego prawa nigdy nie zmieni,
ani go nie zniesie. I na potężnej mocy tego prawa dane nam jest budować tę nierozerwalną
i najmocniejszą z wszystkich więzi, tworząc ją najbardziej spójną, jednolitą ze
wszystkich, bo opartą na prawdziwej Miłości.
A co do samych
rozbieżności przekazów, to mamy jeszcze wiadomości pozostawione przez Wielkie
Starożytne Kultury, takie jak Sumerowie, Egipcjanie, Persowie, Majowie, do
których śmiało możemy zaliczyć Wielką Starożytną Kulturę Słowian. Ich jedynym
wspólnym przekazem jest ten dotyczący bardzo poważnych i nad wyraz korzystnych
zmian na Ziemi. Nie podają natomiast żadnego określonego dnia ostatecznych
wydarzeń. Spadną więc one na nas znienacka, właśnie tak jak nagłe nieszczęście,
którego w ogóle się nie spodziewamy. I bardzo dobrze, że się go nie
spodziewamy, ale bardzo źle, gdyż na ogół nie jesteśmy do niego odpowiednio
przygotowane ani przygotowani. Duchowo nie jesteśmy na to gotowe, gotowi. Sprawiedliwi
i pełni wiary nie muszą się niczego obawiać. Wręcz przeciwnie. jak mówi nasz
Mistrz Jezus, kiedy nastaną te dni, to wtedy dumnie i wysoko podnieśmy głowy,
bo oto nastał czas naszego odkupienia, bo oto nadszedł kres naszego wielkiego
ucisku i prześladowania!
Wiemy też o skróceniu
tych dni, aby wybrani mogli wytrwać. W każdym razie najważniejsze jest to, że
nie jesteśmy pozostawieni same - sami sobie. Ta kwestia nie podlega
najmniejszej wątpliwości. Tutaj jeszcze kilka słów o pewnej przepowiedni. Mówi
ona o zabraniu wszystkich dusz do Świata Ducha. Nie, nie tak od razu do Raju,
ale do tego pierwszego miejsca, w którym dusze się oczyszczają. Kiedy dusze
będą się tam znajdować, cały świat fizyczny zamrze w bezruchu. Ustanie życie w
naszym wymiarze. Zatrzymają się pociągi, samochody, piesi na ulicy, a samoloty
zawisną w powietrzu. Wszystkim duszom zaś, tym z Ziemi, będzie ukazanie co się
stanie w przypadku, gdy będą postępować dobrze, a także co z nimi będzie, jak
będą postępować źle.
Po takim uwidocznieniu
każdej duszy jej kresu, wrócą one na swoje miejsce, czyli do ciał opuszczonych
tymczasowo. Cały świat z miejsca zostanie wprowadzony w ruch i życie od razu
będzie toczyć się dalej. Z tą tylko różnicą, że wtedy wszystkim pozwoli się postępować
zgodnie ze swoim wyborem, zgodnie ze swoją wolą i to już bez żadnych przeszkód.
Ci, co są naprawdę źli
będą postępować jeszcze gorzej, a dobrzy tym bardziej zła zaniechają. Będą też tacy, co zaniechają swych niecnych
uczynków i wejdą na drogę dobra, poprawią swe dotychczasowe życie. Wszyscy ci,
co będą w stanie sięgnąć do Odwiecznego Źródła Dobra w swoim sercu, uczynią to.
Ten czas ostatecznego określenia się swoimi rzeczywistymi postawami ma trwać
niezbyt długo, a potem to już nastąpi ostatni początek końca - oddzielenie kozłów
od owiec, plew od ziaren.
Tak, trzeba nam o tym
pamiętać, tak samo jak i stale mamy wiedzieć, że same i sami nigdy nie jesteśmy.
Cała sprawa polega jedynie na tym, żeby pozwolić sobie pomóc, ponieważ Świat
Ducha właśnie tego pragnie. Ale nie ma tak łatwo, bo na tę pomoc trzeba sobie
zasłużyć, przede wszystkim porzucając głupotę, zdając sobie sprawę z tego
całego zakłamania w tym ziemskim piekle i chcieć tej prawdziwej pomocy, a nie
zakłamanej i nic nie znaczącej, jaką możni tego świata nie przestają mamić,
cały czas chcąc nią zauroczyć tylu ludzi, ilu jest to tylko możliwe. A jeśli im
ulegniemy, to tylko na własne życzenie. Przyjmując bowiem ich nic nie znaczącą obietnicę
pomocy, wpadamy w najgorszą pułapkę, a tym samym pozbawiamy się prawdziwej
przyjacielskiej ręki, która jako ta jedyna może nas wyciągnąć z tej mrocznej
czeluści śmierci.
Nasza jedyna nadzieja
jest na Wysokościach, tylko że trzeba o tym wiedzieć i swoją postawą, swoim
rozumem, sercem i wolną wolą być jej godną i godnym. Nikt za nas nie zadba o
naszą duszę ani nikt nas w tym nie wyręczy. Jeśli same i sami już żeśmy je
utracili, to i sam Ojciec Niebieski nie podejmie żadnych działań zmierzających
do ich odzyskania, ponieważ takie zatracone i brudne dusze do Niego już nie
należą. To nie są Jego dzieci, gdyż same się pozbawiły swego Ojca. Dlatego mamy
jeszcze czas, mamy jeszcze zdrowy rozsądek i mamy jeszcze siłę płynącą z
wewnętrznego przekonania, co i jak należy zrobić, żeby to było odpowiednie,
mądre, słuszne i właściwe. Ażeby o tym wiedzieć i móc to ujrzeć w postaci
prawdziwej, i mieć rzeczywisty obraz swego położenia, to po prostu potrzebujemy
do tego mocnego światła. Takiego, co rozświetli wszelkie mroki lenistwa,
lekceważenia i niewiedzy. Nie ma się co rozczulać, tylko trzeba się brać za
siebie i stale nad sobą pracować.